piątek, 8 sierpnia 2014

Łohoho, długo mnie nie było..

O jejuu, jak mnie tu długo nie było, co nie oznacza, że "przygoda" z pro-aną się zakończyła, a wręcz przeciwnie, pogłębiła się.. Powiem, że czerwiec totalnie olałam, ale za to w lipcu to co się wydarzyło.. A mianowicie, od 4 (?) do 14 lipca byłam na obozie, gdy wróciłam postanowiłam się zważyć, przybyło mi 5 kg! Myślałam, że oszaleję, że coś sobie zrobię.. Dokładnie 17 lipca zdecydowałam "jutro głodówka", ok, poszło nieźle, a więc "jeszcze 2 dni głodówki nic nie zaszkodzi".. Było dobrze, bardzo, w końcu powiedziałam sobie "do końca lipca NIC nie zjem", jak też powiedziałam tak zrobiłam.. Sierpień.. Schudłam 9 kg "to przecież za mało! nie jem dopóki nie schudnę jeszcze 9 kg!".. No cóż teraz ogólnie schudłam 12 kg i zdecydowałam, że do końca sierpnia nic nie zjem, bo chcę do szkoły pokazać się ładna, chuda, w pięknej sukience, w której teraz wystaje mi strasznie brzuch.. Czyli jeszcze 11 kg i będę wychodzić powoli z głodówki.. Pewnie znajdą się tu ludzie, którzy będą pisać, że nie wytrzymam, że to strasznie niebezpieczne i w ogóle.. Ja to wszystko wiem, ale wierzę w to, że wytrzymam, jestem w szoku, ze do tej pory nie miałam napadu.. Tylko czy uda mi się zrzucić to cholerne 11 kg? Od kilku dni jeżdżę na rowerku 30 minut. Dzisiaj idę do cioci po hula-hoop'a, ponoć bardzo pomaga wyszczuplić talię, boczki i o to chodzi.. Na początku będzie codziennie kręcić 10 minut w jedną stronę i 10 minut w drugą, codziennie będę zwiększać limit, aż do 30 minut po jednej stornie, mam ogromną nadzieję, że dam radę. A no i jeszcze zakupię sobie dzisiaj skakankę, nie wiem czy będę miała siłę do tego wszystkiego, ale będę musiała znaleźć, a więc co do ćwiczeń to wszystko.. Teraz powrócę jeszcze do jedzenia. Mój brat za dwa dni wraca z wakacji, to najgorsze, bo zacznie się kontrolowanie i znowu będę musiała marnować (wyrzucać) żywność, a nie chcę tego! Ostatnio uwielbiam oglądać programy kulinarne i myśleć sobie "oo jak będę chuda, to sobie to ugotuję".. Już zaczynam planować sobie śniadania do szkoły.. Od pewnego czasu czuję okropny smak w buzi, muszę cały czas pić herbatę miętową czy coś takiego, bo woda, woda z cytryną, gumy już mnie to wszystko brzydzi i nie potrafię tego wziąć do ust.. Codziennie myję zęby z 5 razy, trochę pomaga, trochę.. Strasznie szybko mi wysycha w buzi i ten nieprzyjemny smak, jeju, fuuuj.. Nie wiem czy pisać częściej na blogu.. Ta notka jest taka nie poukładana, bo piszę ją na szybko, przepraszam.. Życzę Wam powodzenia kochane motylki.. 

sobota, 31 maja 2014

Już jutro czerwiec..

Cześć Wam. Dzisiaj jeszcze nie podam bilansu, ale nie był najgorszy, bo czułam głód. Z rana myślałam o głodówce, wytrzymałam do 15, ale później na coś się wkurzyłam (nie pamiętam) i wzięłam się za chleb, jak troszkę zjadłam to od razu poleciałam do toalety. To już zaczyna być uzależnienie. Za każdym razem po zwymiotowaniu, patrzę do lustra i widzę okropną, grubą, zapłakaną świnię, po czym przecieram usta i robię fałszywy uśmiech. Tak mi się nie chciało biegać, ale musiałam w końcu ruszyć tę tłustą dupę. Raz biegałam, raz szłam i tak przez ponad godzinę, nie powiem, że się nie zmęczyłam, bo nawet strasznie. Najlepsze jest to uczucie po skończonym biegu. To, że dało się radę i spaliło te kilkaset pieprzonych kalorii. Od jutra nowy miesiąc. Pewnie zauważyliście, że na boku bloga pojawił się tekst "Czerwiec..". Tak, zaczynam własną dietę. Tym razem nie będzie tak, że po jednym dniu porażki olewam to, muszę dać radę i w to wierzę. Dużo łatwiej mi z Wami kochane motylki.. Piszcie do mnie na gg (39564015), proszę.. Przeglądałam dzisiaj blogi, no i ze smutkiem musiałam kilka motylków pożegnać, ale czasami tak bywa. Albo wrócą, albo uwolnią się stąd i może w końcu będą szczęśliwe, tego im życzę. Ktoś zapytał o taniec w komentarzu, a więc ja mam tak, że czasami mam takie natchnienie do tańca i mogę tańczyć całymi dniami, ale po czasie nudzi mi się to. Na próbach strasznie się pocę pomimo tego, że się nie męczę. Jeszcze nie mam wybranego konkretnego gatunku. Ostatnio przygotowywałam się z grupą do konkursu na dzień języków obcych, zaczęliśmy tańczyć i będziemy tańczyć, bo bardzo to polubiliśmy. Będziemy spotykać się kilka razy w tygodniu i ćwiczyć nowe układy. Jak byłam mała to zawsze marzyłam zostać baletnicą, może coś z tego wyjdzie, heh, żartuję oczywiście. Czuję, że tym razem to mi się nie znudzi i mam taką nadzieję. I właśnie taniec będzie kolejną motywacją do tego, aby zrzucać kilogramy, bo jak grubas tańczy na scenie to za ładnie to raczej nie wygląda, prawda? Motylki, też tak macie, że jak czytacie komentarze do waszych postów i inne blogi to płaczecie, czy tylko ja tak mam? Dziękuję Wam, za to, że jesteście i życzę powodzenia w dążeniu do doskonałości! <3 

Trening, 4 razy w tygodniu














piątek, 30 maja 2014

A było tak pięknie..

Nie było mnie cztery dni, cztery dni przez które cały czas żarłam, a później wymiotowałam. Zaczęło się tak, że musiałam zjeść bo miałam dużo prób tańca przez ostatnie dni i mogłam wylądować w szpitalu, a tego nie chciałam. Nie chce mi się nawet o tym pisać, przepraszam, że stchórzyłam, przepraszam, że jestem taka słaba, beznadziejna i bez silnej woli. Pierwszy dzień zjadłam jakieś, hymm, ok. 2000 kcal, masakra, później ryczałam i wymiotowałam, drugi dzień mniej trochę, trzeci nie wiem, a dzisiaj dużo. Codziennie po jedzeniu wymiotuję, odłożyłam trochę pieniędzy na środki przeczyszczające. Jutro nic nie zjem albo po prostu mniej i wszystko zwymiotuję. Zimno, deszcz, nie można biegać ani jeździć. A i co do taty, to mnie przepraszał po tym zajściu, jest okej. Dzisiaj miał być mój pierwszy cel, miał być. Spieprzyłam to, nie wierzę. Nie chcę już pisać o tym zajściu, znienawidziłam siebie jeszcze bardziej. A więc muszę zacząć dużo trenować, w ostatnim czasie bardzo polubiłam taniec, a dzisiaj miałam swój pierwszy występ, z mojej grupy nikt się nie pomylił, ale chłopcy troszkę tak nie równo, e tam, z każdym kolejnym będzie lepiej. Muszę wymyślić układ i ćwiczyć, spalać jak najwięcej tego zasranego tłuszczu. Jeju, nie mogę przestać myśleć o tym co zrobiłam, zawiodłam Was i samą siebie. Już tak mam, że jak zjem tą jedną kromkę chleba to jem następną i kolejną, bo przecież już i tak zjadłam. Muszę pamiętać o tym, że się upada, a później wstaje! Dziękuję, że jesteście i jeszcze raz przepraszam Was za to, bardzo. :(
Anorexia nervosa collage







Dear me.. Don&#8217;t eat.. You doesn&#8217;t deserve it.. on We Heart It
http://weheartit.com/entry/103119441/via/depression_girl






poniedziałek, 26 maja 2014

Czwarty? Znów kakao..

Cześć Wam, wczorajszy dzień był dla mnie bardzo trudny, ale poradziłam sobie. Po tym jak napisałam poprzedniego posta, przyszła po mnie Ala i razem z naszymi mamami pojechałyśmy do biedronki, eh. Alka jak zwykle same słodycze nakupowała i w drodze powrotnej cały czas mnie częstowała, a ja oczywiście odmawiałam. Później pojechałyśmy do niej, gdzie odbył się grill ._. Na szczęście do Ali przyjechał kuzyn i Ona mnie olała (jak każdy) to ja poszłam sobie do domu, jak przyszłam to od razu wyszłam z Adą. A jak wróciłam ze spaceru, to zaczął się koszmar. Zaczęłam się kłócić z tatą, On wypowiedział najpierw jedno zdanie "Nic nie robisz, tylko żresz!", jak ja się wkurzyłam, później kolejne "Co dzisiaj zrobiłaś?! No co?! Obudziłaś się, zeżarłaś.." w tym momencie wybuchłam "Nic nie jem! Nic nie jadłam od 3 dni!", a wtedy On odpowiedział "I dobrze, bo i tak jesteś gruba" po tym zdaniu moja psychika padła. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, więc uciekłam w "kąt" i ryczałam. Później położyłam się i zaczęłam pisać posta na telefonie, ale gdy miałam już udostępniać to kliknęłam nie chcący "cofnij", myślałam, że mnie szlag trafi, heh.. A co do dzisiejszego dnia to mam już dosyć wszystkiego. Zamiast odzwyczajać się od tego pieprzonego KAKAA to ja pije Go coraz więcej, obiecałam sobie, że jutro nie wypiję ani szklanki. Napiszę szczerze, że ten dzień był najtrudniejszy, dlatego że miałam zawroty i byłam blisko napadu, strasznie blisko. Mama dostała od brata czekoladki z milki, wzięłam jedną do buzi, zaczęłam gryźć, wyplułam i przepłukałam buzię z 10 razy. Nie chcę nic jeść! Nie chcę! Piję tylko wodę i kakao, ale jutro już będzie inaczej. Jutro piąty dzień tej niby głodówki, niby bo nie czuję się jakbym na niej była, nie czuję głodu. Muszę sobie uświadomić, że ja tyję przez te kakao, że tyję 300000 razy więcej. Ale to moja pierwsza taka długa "głodówka", którą mam zamiar prowadzić do piątku, jeśli dam radę to dłużej, a jak nie to cały kolejny tydzień jeść jakoś do 200/300 kalorii. Dzisiaj troszkę pojeździłam na rolkach (ok. 7 km.) i pobiegałam po parku. MUSZĘ ZACZĄĆ W KOŃCU ĆWICZYĆ! Boję się, że jutro nie dam rady, że się poddam, że będę miała napad. A właśnie po wczorajszym zajściu tato kupił mi do szkoły pączka, bułkę słodką i zrobił mi bułkę z serem. Wzięłam tylko tą z serem, bo wiedziałam, że jak nie wezmę to przeżyję piekło. Jak wróciłam do domu to też mnie się pytał o jedzenie, chciał zrobić pizzę, podgrzać rosół, ja już po prostu nie wytrzymuję i tak cholernie się boję, pomóżcie.. Oglądam cały czas filmy o anoreksji, bulimii. Czemu ja nie mogę mieć tak bardzo dużego wstrętu do jedzenia jak One? Czemu? ;c Jak tam u Was kochane?
Trzymajcie się cieplutko! ;*




























niedziela, 25 maja 2014

Trzeci dzień, uda się?


Na początku dziękuję za Wasze wsparcie, pierwsze komentarze i tyle uśmiechu! ;*
Teraz jestem w trakcie trzeciego dnia głodówki, z rana czułam ten rosół, a teraz czuję kotlety, mm.. Ja nadal wierzę, że dam radę. Nienawidzę swojego ciała, nienawidzę siebie, codziennie to sobie powtarzam. Obudziłam się z rana i się zważyłam, byłam w szoku, waga chyba mnie oszukuje, bo od wczoraj ponad 1 kg mniej, uśmiechnęłam się i poszłam na komputer. Wczoraj wieczorem po komentowałam Wasze blogi, podziwiam Was za te bilanse, za ćwiczenia, za silną wolę, za wszystko! Potraficie zmotywować, bardzo, uwielbiam Was. Cały czas słyszę głosy "Dido, jadłaś?" chociaż dobrze wiedzą, że nie! "Dido", nie wiem skąd to się wzięło, tak jakoś moi rodzice zaczęli na mnie mówić. Czasami odpowiadam "Tak.", ale częściej "Nie, nie jestem głodna.". Cały czas myślę o jedzeniu, o tym jak jego nienawidzę, a jednocześnie kocham. Jak się z rana kąpałam przyszło mi do głowy coś w stylu "Aby przejść przez rzekę, potrzebujesz mostu, możesz skoczyć, ale pamiętaj jakie mogą być tego konsekwencje." Most trzeba wybudować, długo budować, a przecież można szybko przeskoczyć, pójść na skróty, ale należy pamiętać, że wtedy może się stać coś nie przyjemnego. Chyba, każdy rozumie o co w tym chodzi. Podobne to jest do mojej sytuacji. Nie chce mi się czekać, odchudzać się zdrowo, wolę tak, i wiem, że może się to zakończyć się anoreksją, śmiercią, ale ja jestem pewna, że w moim przypadku tak nie będzie. Czytałam ostatnio dużo postów, których komentarze były np. "Po co nie jeść? Jedz mniej, ale częściej, nie głódź się, zacznij zdrowe odżywianie i do tego ćwicz, efekty równie piękne!", kiedyś taki komentarz, by mnie powalił, teraz wiem, że przecież jeśli nie będę jadła, a ćwiczyła, to szybciej spadną te kilogramy. Teraz się NIE PODDAM. Trzymajcie się kochane motylki! <3












sobota, 24 maja 2014

Już jestem..

Jestem tutaj, tak cholernie dumna, ale i zła. Właśnie kończę drugi dzień głodówki. A zła na to, że piję kakao, ale ono mi pomaga się zapchać, wczoraj wypiłam jedno, dzisiaj też, ale mam zamiar właśnie wypić drugie, a no i kawa.. Ale no kurde nie ćwiczę, nie wiem czemu, mam siłę, czuję się tak jak kiedyś, nie mam zawrotów ani nic, to pewnie właśnie przez kakao. Wczoraj miałam taki straszy dzień, w końcu chociaż przez jeden dzień nie ukrywałam tego co czuję. Po szkole umówiłam się z Pauliną, już wyszłam i nagle dostałam sms, że Ona nie może, okej, zrozumiałam. Więc byłam wolna, mogłam iść gdzie chce i zrobić co chcę. Wzięłam słuchawki i poszłam na molo w parku, siedziałam, słuchałam i płakałam, wtedy zobaczyłam, że Paulina idzie sobie szczęśliwa z grupką znajomych. Rozryczałam się bardziej i uciekłam, jak najdalej od ludzi, gdzieś do lasu, na jakiś kamień niedaleko mojego starego domu. Nie chodziło o to, że Paulina mnie zdradziła czy coś, po prostu wtedy uświadomiłam sobie do końca, że nie jestem dla nikogo potrzebna, że jestem ta najgorsza.. Siedziałam tam z godzinę, może trochę dłużej i darłam ryj, płakałam, najwięcej myślałam o swoim ciele, o tym, że przez to jestem NIKIM. Siedzę i piję to kakao, muszę powoli przyzwyczajać się do nie picia go. Dzisiaj na śniadanie miałam hamburgery, moje ulubione, jejjkuu, a później truskawki ze śmietaną, pyychotka.. (;c) Od jutra trzeba ćwiczyć! Trzeba spalać ten tłuszcz, bo od siedzenia na dupie nic się samo nie zrobi! Trzeba schudnąć najpierw te 3 kiloo, a później dalej! Nic nie jeść, chociaż do piątku, proszę.. ;c Dobranoc motylki ;*














wtorek, 20 maja 2014

Myślałam, że to koniec..

Ja..
Ja naprawdę byłam pewna, że koniec z tym wszystkim, z tym nie jedzeniem.. Ale nie, ja nie dam rady, to jest silniejsze ode mnie. Znowu z tym zaczynam, znowu chcę dążyć do perfekcji, chcę być szczęśliwa! Lecz tym razem, nikomu nie powiem. Wcześniej wiedziało o tym dosyć dużo osób, niestety.. Niektórzy podtrzymywali mnie na duchu, inni kazali przestać, a jeszcze inni śmiali się, że to jest bezsensu i mieli ze mnie ubaw, fajnie no nie? Teraz tylko Wy będziecie o tym wiedziały, bo na Was zawsze mogę polegać, mogę Wam zaufać, chociaż siebie nie znamy.. Czujemy to samo, chcemy być piękne i do tego dążymy, to jest nasz cel! To nie tylko ja codziennie płaczę, a gdy wyjdę na ulicę idę z uśmiechem, to nie tylko ja nie mogę na siebie patrzeć, to nie tylko ja, nie jestem sama, Wy też takie jesteście, tylko Wy wiecie jak ja się naprawdę czuję, nikt inny mnie nie zrozumie tylko Wy! Wy, moje kochane motylki..